Wjeżdżamy
do Gilowic. Tutaj będziemy przede wszystkim
trenować i odpoczywać.
A co nas więcej spotka w tym roku ... tego
jeszcze nie wiemy?
Gilowice to niewielka wieś położona w
Beskidzie Żywieckim na szlaku miast łączącym
Żywiec z Suchą Beskidzką.
W
Gilowicach niebo zawsze jest niebieskie, a
zieleń soczysta.
Wszystko
tu świeże i pachnące, aż się żyć chce.
Nawet
kolorowa tęcza nie omija tej wsi.
Gdzie
tylko kawałek wolnej ziemi tam ludzie zaraz
stawiają swoje domki.
A czy My będziemy mieli swój domek?
Zasiane
pola ciągną się kilometrami, jest czym
oddychać.
W
Gilowicach co niedzielę możemy uczestniczyć we
Mszy świętej w parafialnym kościele zabytkowym
pw. św. Anny i św. Andrzeja.
Jest to późnogotycki drewniany kościół z XV
wieku.
Obok
kościoła sprzedają pyszne lody, i jak tu nie
skorzystać z takiej okazji.
Co
roku w Gilowicach odwiedza nas ten sam
paralotniarz, tylko barwy skrzydła zmienia.
Wzniesienie
prowadzące na górę Łysinę.
Łysina
to góra i malutka wieś położona na wysokości
798 m.n.p.m.
Droga
na Łysinę prowadzi ciągłymi serpentynami
wśród drzew.
Droga
z Łysiny.
Na
samym szczycie góry Łysiny co roku są budowane
nowe, ogromne wille.
Uwagę
zwraca obszerny taras.
Śliczna
tęcza w Gilowicach.
A
to co za domy?
kto tu mieszka?
To nasze apartamenty, dwa niewielkie domki, w
których w tym roku zamieszkaliśmy.
Widok
z naszych domków.
Ulica
przy której zamieszkaliśmy. Dokąd ona
prowadzi?
Do naszej jadalni i hali treningowej.